poniedziałek, 16 maja 2016

When the music's over

Był rok 2038.

Królowa Wiktoria zakwalifikowała się do ścisłej czołówki kandydatów w programie kolonizacji Marsa. Śpiewająco przeszła wszystkie testy i już jedną nogą stała na czerwonej planecie, gdy ktoś nadgorliwy wygrzebał z czeluści internetów plotkę, jakoby w dzieciństwie królowa nie lubiła jeść buraczków. Rozumiecie, buraki są czerwone, Mars jest czerwony. Tabloidy szybko podchwyciły newsa i zaraz zrobiła się heca na czternaście fajerek...

Był rok 2067.

Królowa Anna miała objąć honorowe stanowisko Pierwszej Sekretarz Fauny i Flory, co w praktyce ustawiałoby ją na samym szczycie światowej ekowładzy, gdy jej kontrkandydat wyjawił haniebną informację. Otóż w niemowlęctwie królowa objadała się pasztetem z dzika. I to nie raz i nie dwa....

Był rok 2216.

Trwał proces beatyfikacyjny Królowej Matki Elżbiety, wiernej służebnicy zakonu elżbietanek, założycielki kilkunastu innowacyjnych schronisk i domów opieki, w którym pospołu, w wielkiej zgodzie, żyją wilki, psy i ludzie, gdy Advocatus Diaboli odkrył, że królowa, dziecięciem będąc, gryzła starszą siostrę...



Wiecie, do czego zmierzam?

W internetach nic nie ginie. Jasne, niby jest jako taka anonimowość, ale dla chcącego, nic trudnego, grzebcie, a wygrzebiecie, szukajcie, a znajdziecie. Zanadto zostawiłam śladów z okruszków, za dużo było zdjęć i numerów PESEL. A królowe rosną i rosną, latem, zimą i wiosną.

Gdy zaczynałam, Wiki miała nieco ponad roczek, a Ela 30 dni. Wczoraj Wiktoria (prawie)sama zwęziła sobie krótkie spodenki. Normalnie, igłą i nitką. Elusi śniło się, że dzieli się z kimś jedzeniem. "Jak chcesz, możesz wziąć sobie jeszcze kawałek," - mówiła przez sen o drugiej w nocy. Anna lada moment skończy rok. Uwielbia rysować kredkami, kotlety mielone i naśladować siostry. Jest cudowna. I TAK BARDZO zdrowa.

I chyba nie znajdę lepszego momentu, by zamknąć pałacowe podwoje.


When the music's over turn out the lights.

środa, 20 kwietnia 2016

Czwarta nad ranem

Niby żyję, żyję, żyję w tym mieście już tyle lat, a stałe uczę się o nim czegoś nowego. Na przykład gdyby tydzień temu zagadnął mnie ankieter z pytaniem: "Przepraszam rozmowa będzie nagrywana jakie jest pani zdaniem najpiękniejsze miejsce w Warszawie?" zupełnie nie wiedziałabym, co odpowiedzieć. Tarasy na BUW-ie? Krzaczory w Łazienkach? Koszykowa czy Żoliborz?

A dziś wiem, że najpiękniejsza jest ulica Wołoska, a dokładnie to miejsce przed MSWiA, szpitalem, nie ministerstwem, gdzie za szlabanem wyjazdowym, przy parkingu, stoi stary toi-toi. A naj-najpiękniej jest tam o czwartej nad ranem. Podstarzały taksiarz rzuca nam "Ja tylko na momencik skoczę..." i znika w niebieskiej budce, a ja wsiadam do zdezelowanego auta, w którym bosko wyje Krzysztof Krawczyk. "To gdzie jedziemy?" - pyta po chwili taksówkarz. "Do domu" - mówię. Miasto śpi. Królowa Anna miarowo oddycha, wtulona we mnie i nosidło. W bagażniku wiozę zapas niewykorzystanych chińskich zupek.

A wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu od lekkiego kataru. Potem starsze królowe rozłożyły się zupełnie, a Anna nie mogła się zdecydować, czy do nich dołączyć, czy nie. Gorączka pojawiała się i znikała, katar narastał i malał. W piątek do objawów dołączyły pleśniawki, w sobotę królowa uprzejmie zwróciła obiad, w niedzielę po południu zaczęła rzęzić.

Lekarz na dyżurze w prywatnej przychodni albo był bardzo zmęczony pracą, albo miał problemy ze słuchem. Z mojej szczegółowej relacji usłyszał bowiem: "Gorączkuje... blablabla... od 10 dni... blablabla... wymiotowała... blablabla... trzeszczy w klatce". Zrobił RTG, stwierdził, że na antybiotyk już za późno i dał skierowanie do szpitala, bo to już tylko kroplówki mogą pomóc.

Lekarz w państwowym szpitalu, obudzony o trzeciej nad ranem, nie miał problemów ze słuchem. Przebadał królową wzdłuż i wszerz i wypytał mnie o wszystkie szczegóły.
- Więc mówi pani, że dziecko ładnie je, ja widzę, że chętnie pije, nie wymiotuje, od piątku nie gorączkuje wysoko... a jest aktywna?
- Wczoraj nauczyła się wspinać na łóżko starszej siostry i skacze po nim...
- Więc jeszcze, pomimo choroby, zdobywa nowe umiejętności! Dobrze, daję pani receptę na antybiotyk, ale proszę go kupić tylko w razie wysokiej gorączki. Możecie wracać do domu.

Dziś byliśmy na kontroli. Piąta wizyta u pediatry w ciągu siedmiu dni - idziemy na rekord! Osłuchowo czysto, katar mija. Kto by pomyślał, że zapalenie płuc u niemowlęcia można wyleczyć odkurzaczem i inhalacjami z nebu-dose...

piątek, 15 kwietnia 2016

Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele, leci...

Tyle było dni do utraty sił, do utraty tchu... A dokładnie to 73.

Bo tak. Ostatni raz królowe poszły do przytułku na bal, 16. stycznia. Potem były zabawy szpitalne, rozrywki rekonwalescyjne i pielgrzymki diagnostyczne. Receptami, skierowaniami i wynikami badań mogłam sobie rżnąć w Piotrusia. Wreszcie jednak nadejszla wiekopomna chwila, a jak bum cyk-cyk, nie wierzyłam, że doczekam jej w pełnym zdrowiu psychicznym, gdy odstawiłam królowe do przedszkola.

Pierwszego dnia wolności od większości dzieci zrobiłam sobie trzy prania, drugiego dnia ogarnęła zabawki, odkurzyłam angielski, uzupełniłam zapasy wszystkiego i umyłam włosy.

Trzeciego dnia pojechałyśmy z królową Anna na shopping. Był to pierwszy kwietnia, właśnie ruszyło 500 zł na dziecko, za wszystko płaciła więc Anna. Ponieważ pikanie karty chipowej bardzo jej się podobało, wydałyśmy fortunę.

W weekend kopsnęliśmy się do pobliskiego pałacu. Królowe zrewidowały włości, sprawdziły zarybienie przypałacowych stawów, a potem wykazały się wzorową chłopomanią, wpadając w zachwyt na widok studni z kołowrotem (czytaj: siłą i groźbą żeśmy musieli je od niej odciągać).

Kolejny tydzień zaczął się pięknie i słonecznie, a skończył z glutem i gorączką. Noce znów stały się białe od Ibumu Forte. Ukochany skołował w aptece trzy flaszki z antybiotykiem, ja w spożywczaku kupiłam półtora litra czarnej śmierci (handlowa nazwa: Pepsi) i zaczęliśmy nową serię imprez.

- A wiesz, mamusiu, ja bardzo polubiłam probiotyk - oświadczyła królowa Elżbieta.
- A wiesz, mamusiu, ja bardzo polubiłam antybiotyk - wyznała królowa Wiktoria.

I chwała im za to, bo zapalenie płuc i uszu tak zaraz im nie przejdzie, jeszcze się tych swoich rarytasów nałykają...

piątek, 8 kwietnia 2016

Przyszłość jest jasna

- Mamo, kim chcesz być w przyszłości - zagadnęła mnie królowa Wiktoria. Już miałam powiedzieć zbolałym głosem, że jakiej przyszłości, dziecko, ja nie wiem, czy wieczora dożyję, ale zmitygowałam się i naprędce przemyślałam sprawę. Dyplom z wyróżnieniem mam. Dwa zawody wyuczone i (kiedyś tam) wykonywane mam. Studia podyplomowe mam. Czegoż mi jeszcze by trzeba? Aaa, wiem!
- W przyszłości, kochanie, chciałabym zostać babcią.
- Aha. A ja strażakiem.

Jakbym tego nie wiedziała. Od roku trąbi, że strażakiem, strażakiem, strażakiem. Ma czerwone, strażackie kalosze, czerwoną, strażacką kurtkę, wóz strażacki też ma - wielki, skowyczący i psikający wodą. W wolnym czasie trenuje wchodzenie na drzewa, żeby móc ściągać z nich koty.

Niedawno znów pytała, czy gdy będzie strażakiem, to może zostać tatą. Ciągle jej się zapomina, że emancypacja wywalczyła nam prawo do łączenia wychowywania dzieci i noszenia munduru. Ciągle jej więc przypominam, że, o, królowo, możesz być i mamą, i strażakiem. Rozpromienia się wtedy i wzdycha. O tak, przyszłość maluje się różowo. Znaczy, czerwono.

Tymczasem praktyka zawodowa już trwa. W tamtym tygodniu, gdy byłam z królową Elżbietą w łazience, zza drzwi dobiegł nas głos królowej Wiktorii:
- Melduję, że nie możecie wyjść. Ania jest przy drzwiach. Odbiór.


poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Doczekałam się!

Wypluwasz ją bez znieczulenia, bo tak jest zdrowiej.
Odstawiasz nabiał, bo jej szkodzi.
Masujesz bolący brzuszek.
Nosisz godzinami.
Budzisz się na najcichsze zakwilenie.
Smarujesz żelem dziąsełka.
Czuwasz przy kroplówkach.
Inhalujesz, oklepujesz, pocieszasz.
Smarujesz pupę i podcinasz grzywkę.
Kupujesz bio marchew i eko kaszę.
Gdy upadnie, jesteś przy niej z prędkością FTL.
Motywujesz i wspierasz, gdy kubeczki nie chcą się zmieścić jeden w drugi.

Nie bierzesz do siebie tego, że pierwszym słowem jest baba. Ani że drugim tata.
- Powiedz mama - prosisz pokornie i wytrwale czekasz.

Jesteś świątynią łagodności i pałacem cierpliwości.

Aż wreszcie nadchodzi ten dzień. Córka woła cię! W pierwszej chwili myślisz jeszcze, że się przesłyszałaś, ale wtedy ona, patrząc na ciebie, głośno i wyraźnie powtarza:
- Niania!

środa, 23 marca 2016

Czy to bajka, czy nie bajka...

- Mamo, a wiesz...
- Tak, Wikulku?
- Dawno, dawno temu, zanim ludzie zamieszkali w ogóle w jaskiniach, i zanim żyły dinozaury, nie było niczego. I wtedy był taki wieeeeelki wybuch, wielki LODOWY wybuch i powstał świat i cały kosmos.

#Hawkingniechsieschowa
#teoriawielkiegowybuchu

wtorek, 22 marca 2016

Samoświadomość

- Wiesz, mamo, niektórzy w Polsce mówią na "przepraszam" "halidalan".
- Tak???
- Tak. Na przykład ja tak mówię. Bo jestem z Wrocławia.

(by królowa Wiktoria).